Autor |
Wiadomość |
zielonomi
zielony yeti
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 608 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Tybet - na dachu świata |
|
Aktualnie przenoszę się codziennie do Tybetu (1988r.) za sprawą książki Aleca Le Sueur "Hotel na dachu świata".
Przeleciałam się już liniami lotniczymi CAAC, których personel pije herbatę ze słoików i używa oszczędnie języka ograniczając swe wypowiedzi do "nie" i "nie wiem". Wg autora sprawniej podróżowałoby się mułem i pewnie bezpieczniej, gdyż w samolotach tej linii dostawia się rozkładane krzesełka w przejściu, bo liczba pasażerów jest zawsze większa od liczby miejsc. Nie ma też pasów bezpieczeństwa, są jednak magazyny pkładowe, w których można wyczytać m.in.
"Lekceważenie brudu jest wybitną cechą stewardessy Południowo-Zachodnich Linii Lotniczych. Pasażer miał niepowściągliwość stolca, stewardessa Zhu Liang Yin i Tan-Gou Ping pomogły temu pasażerowi bez wahania. Tak więc pasażer był poruszony do łez."
Tashi delai! Lhasa powitała autora kolejnymi absurdami.
Dlaczego w hotelu zamiata się miotełkami? Ano dlatego, że nikt nie wiedział, iż odkurzacz trzeba opróżniać spaliło się 30 najdroższych sprzętów dostępnych w Tybecie.
Dlaczego hotel na siebie nie zarabiał? Recepcjonista nie wiedział, że klient po wymeldowaniu się ma... zapłacić.
Jak wygląda buddyzm w praktyce? Leżenie plackiem, czołganie się w specjalnych strojach (fartuchy ochronne) po posadzce świątyni, wspomaganie żebraków, wyprowadzanie na spacer i pielgrzymowanie z baranami, owcami - ratując ich dusze przed śmiercią (przed rzeźnią) zaskarbia sobie człowiek łaski potrzebne do polepszenia bytu w przyszłym wcieleniu.
Przede mną jeszcze około dwustu stron tej podróży, zapraszam, towarzystwo mile widziane
LHASA - GLOBTROTER.PL
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez zielonomi dnia Nie 22:55, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Czw 1:01, 19 Mar 2009 |
|
|
|
|
zielonomi
zielony yeti
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 608 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
gambay - "tyłki w górę"
Alec Le Sueur opisuje chiński zwyczaj "gambay" - przypomina on toast;
związany jest on z piciem alkoholu "Mao Tai" (wina ryżowego), którego zapach i smak autor porównuje do krowiego łajna, który jest dosyć mocny i potrafi zwalić z nóg niejednego "konesera" alkoholu.
Co jakiś czas uczestnik bankietu wstaje i rzuca hasło: "gambay", każdy zobowiązany jest do wypicia kieliszka "Mao Tai" - generalnie więc prócz konsumpcji czas na bankietach mija na... unikaniu picia - nie można bowiem odmówić - byłoby to okazaniem słabości (politycznej też).
Jednym ze sposobów jest przetrzymywanie alkoholu w ustach i wypuszczaniu go do przepitki, można też udawać, że kieliszek napełniony jest winem, a wlać do niego wodę, dbając o to, by czasem nie była gazowana; można też przekupić kelnerki, by w butelce znalazła się woda zamiast wina - oszustwo nie może się wydać!
Podobno Tybetańczycy szybko przejęli nowy zwyczaj i dyshonorem stało się w stanie nie wskazującym opuścić gospodarza imprezy
Natomiast cudzoziemcy licytują się później, kto najwięcej razy oszukał przy "gambay".
Nasze zdrowie!
Ostatnio zmieniony przez zielonomi dnia Pią 18:01, 08 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Nie 19:27, 03 Maj 2009 |
|
|
zielonomi
zielony yeti
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 608 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Skok do Chin:
- Ale ich ryżówki nikt nie podrabia. Chyba dlatego, że jest wstrętna.
- Oprócz ryżówki robią jeszcze wódkę z sorgo i innych zbóż. Gorzałę znają już od czasów neolitu! Robili ją z gotowanych ziaren zbóż, do których dodawali specjalny zaczyn.
Obecnie najbardziej popularna to "Mao tai".
Na wódkę mówi się ogólnie "bajdżiu" i smakuje niczym spirytus gorzelniany. Pali w gardło i niszczy żołądek. Tego się nie da pić!
- Rosjanie piją pod ogórka czy suszoną rybkę, a Chińczycy pod pieczony ogon kota?
- O tym nie słyszałem, ale wiem, że na przykład pod pieczone jedwabniki. Rytualne toasty wymagają wykwintnego jedzenia.
Przygotowywanie potraw przez Chińczyków to sztuka, a jedzenie i picie się wręcz celebruje. Ale jest taki kantoński przysmak (w tłumaczeniu "smok - tygrys - feniks"), zrobiony właśnie z węża, kota i kurczaka.
- Już sobie wyobrażam, jak popija się żubrówkę i zagryza takimi przysmakami.
- Mów raczej o wężówce, bo tam w butelkach można spotkać pływające gady czy jaszczurki.
- Nie miałeś oporów, by to pić?
- Nie mam ofidiofobii i jaszczurek się też nie boję.
A słyszałeś, jak dowódca w Iraku mówi do żołnierzy:
"Żołnierze, wódka zabija!".
A oni mu na to chórem: "My się śmierci nie boimy!".
A ja gadów.
- A jaką moc ma ta wężówka?
- Nie wiem, ale w każdym razie jaszczurkę czy węża zabija.
- No to Chińczycy masowo fikają, bo podobno mają słabe głowy.
- Fakt. Ale jak piją, to i jedzą, choćby same owoce. Szybko po nich widać reakcję alkoholu. Robią się czerwoni, gestykulują. Bywa, że i usną przy stole. Ale ogólnie Azjaci mają słabsze głowy i to jest uwarunkowane genetycznie.
- Więc mają problem z alkoholizmem?
- Nie, to nie jest problem. W Chinach podróżowałem na początku po części muzułmańskiej, gdzie alkohol ze względów religijnych jest zakazany. Na północnym zachodzie pijanych nie uświadczysz. Po niedzielnym jarmarku idą co prawda do baru, ale nie widać, by ktoś się zataczał czy leżał na ulicy. W Pekinie jest podobnie. Najwięcej piją w Mandżurii w najbardziej na północ położonej prowincji Chin - przy granicy z Rosją. Tam mają dobrą wódkę...
- Na pewno od Rosjan czerpią tradycję.
- Być może. O jakości tamtejszej ognistej wody świadczy to, iż Rosjanie chętnie ją kupują. Zimy tam srogie, więc muszą znać sposoby na szybkie rozgrzewanie się. W Chinach tradycyjnie przyznaje się, że problemy alkoholowe mają poeci.
- Też mają powiedzenie: "poeta, tylko głowa nie ta"?
- Nie, chodzi o chińskie rymy. Tego na trzeźwo nie da się zrobić i wiedzą o tym sami Chińczycy.
(nie ma to jak rymy częstochowskie )
Legenda mówi, że jeden taki twórca nie mógł znaleźć rymu do ichniego słowa "księżyc", napił się, no i chciał złapać odbicie srebrnego globu w rzece. Sięgnął zbyt głęboko i się utopił.
[link widoczny dla zalogowanych]
Ostatnio zmieniony przez zielonomi dnia Pią 18:03, 08 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Nie 19:38, 03 Maj 2009 |
|
|
zielonomi
zielony yeti
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 608 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
Le Sueur pisze o tzw. "podniebnym pogrzebie", który jest najpowszechniejszym sposobem pochówku w Tybecie.
O świcie ciało nieboszczyka kładzie się na skale, a specjalista tnie je na małe kawałki, którymi karmi sępy.
Sępy siedzą wokół skały pogrzebowej w ściśle określonym porządku i ponoć zachowują się tak dobrze, że biorą mięso z ręki rzeźnika, który woła je po imieniu. Sępy w Tybecie czują taką samą potrzebę, by ruszyć na poszukiwanie martwych myszy na zboczach gór, co gołębie na Trafalgar Square - rosnącego dziko zboża.
|
|
Pią 18:13, 08 Maj 2009 |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|